W sobotę 18 października w restauracji „Kaskada” Helena i Henryk Baczkowscy świętowali 55. rocznicę ślubu, czyli tzw. Szmaragdowe Gody. Jubileusz odbył się w ciepłej, wzruszającej atmosferze, w gronie rodziny i przyjaciół. Była to okazja do wspomnień wspólnych lat pełnych wyzwań, radości, ale i codziennej troski o dom, dzieci i prowadzone przez małżonków firmy.
W uroczystości uczestniczyli również Burmistrz Gminy Milicz Wojciech Piskozub oraz Kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Miliczu Danuta Pudłowska. Złożyli Jubilatom serdeczne gratulacje oraz życzenia zdrowia, miłości i dalszych wspólnych lat. Burmistrz wręczył list gratulacyjny oraz bukiet kwiatów, podkreślając, że Państwo Baczkowscy są pięknym przykładem trwałego i zgodnego małżeństwa, stanowiącego wzór nie tylko dla swoich bliskich, ale i dla młodego pokolenia mieszkańców gminy Milicz.
Wszystko zaczęło się od kolejki
Państwo Baczkowscy pobrali się w 1970 roku, ale ich historia rozpoczęła się jeszcze wcześniej — dzięki kolejce wąskotorowej, którą oboje dojeżdżali do Milicza. Pani Helena podróżowała do Liceum, a pan Henryk do szkoły zawodowej, gdzie uczył się zawodu tokarza. – A że kolejka jechała powoli, mieliśmy mnóstwo czasu na rozmowy – wspomina pan Henryk. Spotykali się także na przystanku kolejki, czekając na „ciuchcię”. Uczucie między nimi rozwinęło się dopiero po jego powrocie z wojska. – To wtedy przyszła prawdziwa miłość – dodaje z uśmiechem pan Henryk. Dziś z sentymentem wspominają kolejkę, która odegrała tak ważną rolę w ich życiu, a której już nie ma.
Pracowite lata i wspólna działalność
Wspólne życie Heleny i Henryka Baczkowskich było intensywne i pełne pracy. Oboje prowadzili działalność gospodarczą w Sułowie – pani Helena kwiaciarnię, pan Henryk warsztat ślusarski. – Pracy było co niemiara, a do tego trzeba było jeszcze wychować dzieci i prowadzić dom – wspomina pani Helena. – Po kwiaty jeździliśmy i trzy razy w tygodniu, wstając o trzeciej w nocy. O siódmej rano byliśmy z powrotem, ja otwierałam kwiaciarnię, a mąż warsztat. A po pracy czekał na nas dom i dzieci – dodaje.
Spełnienie marzeń – własna kwiaciarnia
Pani Helena, z domu Lisiak, pochodzi z Wronów w Wielkopolsce. Gdy miała dwa lata, jej rodzina przeprowadziła się do Pracz, a po kilkunastu latach do Karminka. Po ukończeniu Liceum w Miliczu i zdaniu matury w 1966 roku rozpoczęła pracę na poczcie w Miliczu jako telegrafistka. Po ślubie, w 1971 roku, przeniosła się do Sułowa, gdzie kontynuowała pracę na poczcie jako telefonistka. Łącznie przepracowała w tej instytucji 7 lat. Następnie, przez 15 lat, prowadziła własną kwiaciarnię realizując swoje wielkie marzenie.
– W latach 70. na rynku w Sułowie był kiosk z kwiatami prowadzony przez panią z Trzebnicy. Powiedziałam jej, że marzę o takim miejscu. Kiedy zrezygnowała z prowadzenia kiosku, zaproponowała mi, bym odkupiła od niej kiosk – wspomina. Z czasem, wspólnie z mężem, wykupili od gminy grunt, na którym stał kiosk. Wybudowali piętrowy dom z dwoma lokalami usługowymi na parterze. W jednym mieściła się kwiaciarnia, w drugim zięć otworzył sklep spożywczy.
Od ucznia do mistrza ślusarskiego
Pan Henryk pochodzi z Gruszeczki. Po ukończeniu Szkoły Podstawowej w Sułowie uczył się zawodu tokarza w szkole zawodowej w Miliczu. Po szkole rozpoczął pracę w zakładzie Archimedes we Wrocławiu. Pracował tam przez 4 lata, aż do powołania do wojska. Po dwuletniej służbie wrócił do Sułowa. Ojciec kupił wtedy stary dom przy ul. Kolejowej, który wspólnie wyremontowali. To właśnie tam pan Henryk i pani Helena spędzili pierwsze lata małżeństwa.
Po powrocie z wojska pan Henryk pracował w POM-ie jako tokarz, a następnie w Spółdzielni „Robotnik” w Miliczu. W 1972 roku postanowił założyć własny warsztat ślusarski. Wspólnie z żoną kupili działkę i wybudowali dom oraz warsztat przy ul. Żmigrodzkiej. Świadczył usługi dla mieszkańców będąc na ryczałcie spółdzielni wielobranżowej „Uniwersal”, jednocześnie szkoląc uczniów. Od 1990 roku działał w strukturach Cechu Rzemiosł Różnych. Na emeryturę przeszedł w 2013 roku, ale warsztat działa do dziś – obecnie prowadzi go ich syn Krzysztof.
Rodzina – fundament ich życia
Helena i Henryk doczekali się dwojga dzieci: syna Krzysztofa, który kontynuuje rodzinną tradycję ślusarską, oraz córki Marzeny, pracującej w sądzie. Mają także sześcioro wnucząt: Mateusza, Jacka, Marcina, Małgorzatę, Kingę i Dawida – wszyscy są już pełnoletni. Dwa miesiące temu zostali pradziadkami – na świat przyszedł ich prawnuczek Przemysław, który od razu stał się oczkiem w głowie całej rodziny.
Spokojna emerytura i pisanie książki
Po przejściu na emeryturę Państwo Baczkowscy przekazali swój majątek w Sułowie dzieciom i zamieszkali w nowym bloku na osiedlu w Miliczu. Wolny czas spędzają na działce przy ul. Sułowskiej, gdzie mają, jak podkreślają, piękną altankę – idealne miejsce na odpoczynek.
– Wreszcie jesteśmy wolni, nie musimy się nigdzie spieszyć – mówią z uśmiechem. Nadal utrzymują bliskie kontakty z przyjaciółmi. Ich wieloletni znajomi, Irena i Józef Bałabuchowie z Sułowa, z którymi przyjaźnią się 55 lat, także przenieśli się do Milicza. – Nasz dom jest zawsze otwarty – podkreśla pani Helena.
Lubią podróżować – odwiedzili m.in. Ziemię Świętą, Rzym, Paryż, Barcelonę i Lizbonę. Często wypoczywali w Antoninie, gdzie mieli nawet domek letniskowy. W tym roku dzieci zakupiły im z okazji rocznicy ślubu wyjazd do Świeradowa-Zdroju, z którego skorzystają w listopadzie.
W wolnym czasie spisali swoje wspomnienia. Powstała książka licząca 168 stron, oprawiona w sklepie „Jaś i Małgosia” Krzysztofa Kamińskiego w Miliczu, którą z dumą podarowali najbliższej rodzinie.
Ich recepta na wspólne życie
W życiu Państwa Baczkowskich ogromną rolę odgrywa wiara. – Zawsze stawialiśmy Pana Boga na pierwszym miejscu – mówią zgodnie. Rodzina i wartości wyniesione z domu są dla nich najważniejsze. – Dzieci i wnuki kochamy nad życie – dodają.
A jaki jest ich przepis na długie i zgodne małżeństwo? – Trzeba się słuchać i ustępować – mówi pan Henryk. – Nie chodzi o to, kto ma rację, ale o to, by się rozumieć i iść razem przez życie, ciesząc się każdą wspólną chwilą. Bo to właśnie dla tych chwil pracujemy, żyjemy i na nie czekamy – dodaje pani Helena. – A one tak szybko przemijają, więc nie warto tracić czasu na kłótnie, urazy czy niepotrzebne słowa. Trzeba umieć cieszyć się sobą – tu i teraz.
W imieniu całej społeczności Gminy Milicz składamy Dostojnym Jubilatom najserdeczniejsze gratulacje i życzenia kolejnych pięknych jubileuszy w zdrowiu, wzajemnym szacunku, zrozumieniu i miłości, w gronie rodziny i przyjaciół.

